Don Kwaczyński Don Kwaczyński
649
BLOG

Eine, Duda, rebe, czyli fizyka wyzwolona

Don Kwaczyński Don Kwaczyński Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Szanowni Państwo,

Co prawda tematyka moich dotychczasowych  notek obracała się głównie wokół szeroko pojętej polityki i okolic, ale moi mocodawcy zgodzili się, żebym od czasu do czasu napisał coś na własną rękę (czytaj: za friko) więc dziś będzie o religii.

Dlatego, wbrew moim dotychczasowym zasadom, notka nie ma kolejnego numeru, a jedynie tytuł.

Będzie w niej  mowa  nie tyle o religii jako takiej, ale raczej o spustoszeniach, jakie wywołuje w niektórych umysłach, niezależnie od statusu, cenzusu i papierów posiadanych przez właściela głowy.

Cóż bowiem można pomyśleć o człowieku, który w komentarzu do swojej notki pisze tak:

Jest teraz w Europie czas administracyjnego i fizycznego likwidowania życia publicznego wspólnot religijnych chrześcijaństwa..

Przetestowano to w ZSRR latach 1919-1954,później dano chrześcijanom czas pewnego luzu, odpoczynku [lata 1955-2000] stosując jednocześnie metodę Gramsciego,a teraz jest upowszechnienie w krajach Europy Zachodniej [ pod patronatem UE] metod bolszewickich likwidacji religii i kościołów.
Gdybyśmy pozostali pod rządami PO - już w tym roku [r.szk.2016-2017] katechezę wyprowadzono by z naszych szkół. Katolicyzm polski dla Niemców ,jest drutem kolczastym w przełyku.

EINE30.01 22:51

Ja myślę, że człowiek ów po prostu nie miał  jeszcze okazji uratować hostii i stąd w tytule pojawił się Duda. Rebe pojawił się zaś dlatego, że lepiej pasuje do tematu religii niż rabe, bo rabe chyba nic nie znaczy, choć językoznawcą nie jestem.

Mimo, że nie jestem nawet  polonistą, rażą mnie jednak takie zdania w ustach kogoś, kto porywa się na "poważne" tematy:

a teraz jest upowszechnienie w krajach Europy Zachodniej [ pod patronatem UE] metod bolszewickich likwidacji religii i kościołów.

Wygląda na to, że teraz "jest upowszechnienie" niedbalstwa językowego, choć oczywiście można zapewne próbować przechodzić nad tym smutnym faktem do porządku dziennego, a może raczej nocnego, biorąc  pod uwagę porę publikacji tej notki. To jest w moim odczuciu język bardzo podobny do jezyka "rydzykowego", równie niechlujnego i posługującego się tymi samymi kalkami myślowymi. Fakt, że używa go osoba przedstawiająca się jako fizyk, niczego oczywiście w tej ocenie nie zmienia, bo przecież każdy może byc katolikiem - zarówno fizyk, jak i ksiądz.

Tylko ja jakoś nie mogę, więc nawet nie próbuję :))

To może jeszcze jeden cytat, choć w zasadzie niemal każdą frazę  z tego wpisu można by potraktować jako szczególny przypadek, wymagający troski i współczucia, niechby i "chrześcijańskiego" - a co mi tam....

Ostatnio nieoczekiwanie, salonowi sympatycy ateizmu zaktywizowali się w stylu i w formie charakterystycznych dla włascicieli firm, lub banków.Nie zajmują sie pytaniami: czy Bóg istnieje,nie obalają dowodów istnienia Boga,nie wykazują, że nauka ukazuje bezsens wiary i że wiara jest nie do pogodzenia z nauką.

Ja rozumiem, że  fizyk (nawet wierzący) nie musi mieć perfekcyjnie opanowanego własnego języka polskiego, ale warto wiedzieć, że albo w stylu charakterystycznym, albo w formie charakterystycznej, bo inaczej nie da się czegoś takiego czytać bez zgrzytania zębów.

Idźmy dalej:

Nie zajmują się pytaniami: czy Bóg istnieje -

Po pierwsze, po co dwukropek ?  po drugie,  pytanie jest jedno, więc po co liczba mnoga ?

Nie wiem czego  i dlaczego nie wykazują salonowi sympatycy ateizmu, ale wiem, że określenie "sympatyk ateizmu"  brzmi równie idiotycznie, jak np. sympatyk katolicyzmu.

Być może autor przyjmuje jakieś sympatykomimetyki, no ale to tylko domysły kogoś, kto niczego w zasadzie nie przyjmuje, a już z pewnością nie na wiarę.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to o czym piszę to pierdoły, bo w gruncie rzeczy panu Eine chodzi o pryncypia, a te - co stwierdzam z żażenowaniem po lekturze wpisu - sprowadzają się u niego do dość "smutnego" bredzenia, ubranego w pseudofilozoficzne szaty, choć określenie "bełkot" byłoby pewnie bardziej adekwatne w tym kontekście.

W zasadzie nie powinienem się dziwić, bo przecież nawet  ktoś tak "nędzny umysłowo" jak ojciec Rydzyk też dorobiłi się doktoratu, choć określenie "dorobił się" nabiera w jego przypadku specyficznego znaczenia. Myślę, że z czasem zostanie Rydzykiem profesorem wielokrotnie zhabilitowanym, czego oczywiście jemu samemu i sympatykom serdecznie życzę.

Nie wiem czego do tej pory dorobił się pan Eine, ale biorąc uwagę jego "żarliwość" w tropieniu przejawów ateizmu można domniemywać, że zostanie mu to odpowiednio wynagrodzone. Jeśli nie w życiu doczesnym, to nieco później. O ile oczywiście jest jakieś "później", bo dla Niemców chyba nie ma, skoro pan Eine jest dla nich drutem w przełyku. Muszą jednak jakoś odpokutować Oświęcim i stąd zapewne katolickie skojarzenie "fizyczne".

Nie ukrywam, że swego rodzaju perwersyjną przyjemność sprawiłoby mi cytowanie i pastwienie się nad komentarzami kolejnych dyskutantów i samego autora, zamieszczonych pod jego wpisem, że nie wspomnę o "rozebraniu" na czynniki pierwsze samej notki - doskonałego przykładu na ułomnośc ludzkiego umysłu, zapewne od dziecka poddawanego nieustannej i wywołującej okrutne spustoszenia indoktrynacji, przy której metody bolszewików to zwykła zabawa w ciuciubabkę.

Jednak świadomie pozbawiam się takiej przyjemności nie z litości, tylko dlatego, że jak  wspomniałem na początku, piszę teraz wyłącznie z własnej inicjatywy, a w takim wypadku nie mam zbyt silnej motywacji, bo lubię czerpać korzyści finansowe z pisania, a za tekst o panu Eine pies z kulawą nogą mi nie zapłaci.

Dodam więc tylko na zakończenie, że zawsze intrygowalo mnie, skąd u osób wierzących taka przemożna potrzeba "polemiki" z ateistami.

Inna sprawa, że ateiści też nie są dłuzni:

Ateiści nie stworzyli również żadnych miejsc kultu. Chociaż nie odprawiają nabożeństw, czują się zobowiązani do głoszenia słowa niebożego, co zwykle robią na forach internetowych, w pracy lub szkole.

I właśnie jako "słowo nieboże" sugeruję potraktować ten wpis, a w żadnym wypadku jako polemikę z cytowanym autorem, bo co to, to nie.

Dziękuję za uwagę i sugeruję nie komentować notki, bo zawszeć to będzie pewna forma reklamy osoby o której  traktowała, a na tym raczej mi nie zależy.

Gdyby ktoś jednak chciał wiedzieć, na czym mi zależy, to jeśli chodzi o kontekst notki, zależy mi na tym, żeby mi się nawiedzeni katolicy nie wpieprzali w moje życie, poprzez wpływanie na funkcjonowanie mojego państwa. W przeciwnym wypadku może się w pewnym momencie okazać, że w Polsce zostanie tylko 20% Polaków, a reszta wyjedzie tam, gdzie likwiduje się kościoły, za pomocą bolszewickich metod.

Jeśli tego chce nowa władza, to oczywiste jest, że jest władzą antypolską i tym pesymistycznym akcentem kończę, wplatając jednak na koniec trochę "polityki", w najgorszym tego słowa znaczeniu.

D.K.

 

www.pantryjota.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo